maj 22 2018

Moje dzieciństwo


Komentarze: 0

  Znajdą się tacy, którzy powiedzą że historia jak każda inna i nie ma sensu o tym pisać. Nie neguję tego ale to wszystko tak bardzo mnie dotyka że potrzebuję się wygadać. Może zacznę od tego że pochodzę z miejscowości położonej w województwie we wschodniej części Polski. Mam czworo rodzeństwa i jestem najstarsza w tej gromadce. Na początku mieszkaliśmy u rodziców mojej mamy, w małej ale pięknej wiosce położonej w pobliżu rezerwatu przyrody.

 Mama zajmowała się nami a tata pracował w pewnej firmie ale nie zarabiał dużo.

   Urodziłam się z defektem na lewym ręku - dużym brązowym i owłosionym znamieniem, które usunęłam chirurgicznie po studiach.

 Moją rodzinę dotknęło sporo nieszczęść. Najpierw jeden z braci doznał takiego poparzenia ręki że groziła mu amputacja. Ojciec wydał dużo pieniędzy na jej ratowanie. Udało się. Brat ma funkcjonującą rękę ale pokrytą licznymi bliznami.

   Gdy wprowadziliśmy się do naszego obecnego mieszkania, doszło do kolejnego nieszczęścia. Mój ojciec rozpakowywał szafę w stanie nietrzeźwym. Wtedy mój drugi mający może dwa lata brat przyszedł mu pomóc. Pech chciał, że w tym momencie jedna z blach opakowujących szafę, zaskoczyła prosto w oko mojego brata.

Dużo swojego dzieciństwa spędził w szpitalu, a operacje na oczy nie przywrociły mu wzroku. Chore oko różni się kolorem od drugiego. Brat mial nieprzyjemności w szkole od innych uczniów przez to oko. Czuł się odrzucony.

   Na początku mieliśmy w domu lamperię. Gdy wyszła z mody, moi rodzice postanowili zastąpić ją boazerią. W tym celu został zakupiony rozpuszczalnik, który jak się później okazało wbrew zapewnieniom sprzedawcy był szkodliwy do tego stopnia że moja siostra z bratem trafili do szpitala na skutek zatrucia substancjami które wydzielał do powietrza. Wycinaniem boazerii zajął się mój ojciec, który podczas wyrabiania jej na maszynie doznał obcięcia palców u ręki. Zostały one mu doszyte ale w wyniku tego nieszczęścia zostały tru wałe uszkodzone ścięgna i ojciec nie rusza palcami.

  Wakacje i uroczystości rodzinne w tym najmłodszym okresie spędzaliśmy w rodzinnym domu mojej mamy. To były piękne chwile na łonie natury.

   W późniejszych latach jeździliśmy w każde wakacje i ferie do rodzinnej miejscowości ojca. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz